Podczas dzisiejszej, porannej medytacji, wyszedł spontanicznie temat radości. Wszystko szło pięknie z odczuwaniem radości, do momentu pojawienia się słowa „bezczynność”. Tutaj radość się nie pojawiła i nie chciała pojawić.
Przecież trzeba działać, nie lenić się. Trzeba być produktywnym, a nie biernym. Czym tu się cieszyć?
Więc jak tu w takim razie medytować?
Przecież medytacja to bezczynność 😉
Jak odpocząć? Jak nie wpaść w nerwicę? Jak zasnąć? Jak wyjść z depresji? Jak zacząć działać, jednocześnie paraliżując się obwinianiem za bezczynność?
Tak naprawdę w bierności, kiedy nie jest nam z nią dobrze, jesteśmy bardzo aktywni.
Wkładamy wtedy mnóstwo wysiłku w napinanie się i blokowanie, przepływu
przyjemności i radości. Za obwinianiem, kryje się niemoc w sprostaniu
własnym i cudzym oczekiwaniom bycia w stałej aktywności.
Dzisiaj jeszcze nie udało mi się w pełni cieszyć bezczynnością.
Ale cieszę się bardzo z namierzenia tego tematu w sobie. Wiem, że
kontynuując medytacje, rozpuszczą się wszystkie błędne wyobrażenia z tym
związane.
Bezczynność jest tak samo potrzebna w życiu, co aktywność.