Kiedy 24 lata temu zaczynałem swój świadomy rozwój duchowy, czułem się zagubiony i nieszczęśliwy. Nie widziałem wtedy wyjścia ze swojej sytuacji, patrząc z tamtej perspektywy. Mimo wszystko poczułem, że trzeba to zmienić, i że muszę znaleźć rozwiązanie.
Okazało się, że miałem w sobie pewność, że będzie to rozwój duchowy. Ale nie ten, który znałem – ten nie pomagał do tej pory. Zacząłem szukać, czytać książki z różnych stron świata, kultur, religii, psychologii, psychoterapii, różnych ścieżek i praktyk rozwoju duchowego.
Intuicyjnie zacząłem w tym wszystkim szukać czegoś wspólnego. Czułem, że musi być coś ważnego, a nie jest uwięzione jakąś ideologią.
Czułem, że to wszystko o czym czytam, wcześniej już robiłem. Docierały do mnie przebłyski wspomnień wielu praktyk, ascez, obrzędów, medytacji, wierzeń… Nurtowała mnie myśl, że skoro to wszystko robiłem i jestem tu gdzie jestem, to coś poszło nie tak…
Dotarło do mnie, że to wszystko co robiłem, miało drugorzędne znaczenie. Najważniejsze było zawsze, ile w tym było miłości. Zacząłem więc dobierać wyłącznie takie narzędzia w moim rozwoju duchowym, w których potrafiłem znaleźć miłość. Trwało to wiele lat. I pewnie trwa nadal 🙂
Kiedy z początku zachłysnąłem się swoimi nowymi odkryciami, miałem nieodpartą potrzebę dzielenia się tym z innymi. Szybko jednak zaobserwowałem, że większość ludzi nie jest w ogóle zainteresowana tym co mówię. Stopniowo pokorniałem i zgadzałem się, że nie jestem jeszcze gotowy. Cierpliwie robiłem swoje.
Dlaczego teraz dzielę się swoim doświadczeniem i przemyśleniami medytacyjnymi?
Czuję, że to zaczęło płynąć samo. Poddaję się temu co płynie ze Źródła. Sprawia mi to ogromną przyjemność, radość i szczęście. Dziękuję wszystkim, którzy czytają i słuchają